Mikołaj – patron marketingu, czyli historia świętego popkultury, cz.1

Wszyscy opowiadają dziś prawdziwą historię św. Mikołaja. Ja postanowiłam opowiedzieć tę, która jest oczywista. Postać w czerwonym stroju, w saniach ciągniętych przez renifery to popkulturowy twór, pochłaniający hektolitry coca-coli. Ale i tak go kochamy, prawda?

 

Święty od marketingu

 

Co roku w dzień św. Mikołaja pojawia się mnóstwo artykułów przedstawiających nam „prawdziwą historię” tej postaci. Nagłówki krzyczą, że ten brodaty grubas, którego wszędzie pełno nie ma nic wspólnego z poczciwym biskupem Miry. OK. Tyle razy wbijano nam to do głowy, że nie mieliśmy nawet czasu zadać sobie fundamentalnego pytania: skąd w takim razie wziął się Santa Claus, miłośnik coca-coli, czerwononosych reniferów i grzecznych dzieci (eeee…to akurat zabrzmiało dość creepy).

 

Mikołaj to jedna z czołowych postaci popkultury i absolutnie ukochana maskotka marketingowców. Głównie dlatego, że potrafi sprzedać wszystko – od wielofunkcyjnego robota planetarnego do butelki napoju składającego się głównie z cukru i substancji przeciwwymiotnych.

 

Popkulturowy św. Mikołaj – krótka charakterystyka

 

  • Starszy pan
  • Nosi długą, białą brodę
  • Ma czerwono biały strój, pas i elfią czerwoną czapkę z pomponem
  • Jeździ saniami zaprzężonymi w renifery
  • Pochodzi z Laponii lub innej zimowej krainy
  • Ma do pomocy elfy
  • Wchodzi przez komin (mimo sporej nadwagi!)

 

Tak  – ten Mikołaj niewiele ma wspólnego ze świętym z przełomu starożytności i średniowiecza. Ale to właśnie jego kochamy i na niego czekamy z niecierpliwością w Wigilię! A to wszystko przez… sprawny marketing, globalizację i przebrzydły konsumpcjonizm (demoniczny śmiech w tle)!

 

Z dniem, w którym Mikołaj odwiedza polskie domy, mamy pewien problem. Nadal żywa jest tradycja świętowania 6 grudnia, natomiast  autorstwo prezentów bożonarodzeniowych zależy od regionu (Dzieciątko, Gwiazdka, znów… Mikołaj?)

 

Oczywiście, to popkultura amerykańska wyznaczyła staruszkowi dzień przed świętami Bożego Narodzenia jako jedyny dzień roboczy w roku. W Polsce najwyraźniej musi zasuwać podwójnie.

 

Wbrew obiegowym opiniom współczesny wizerunek Mikołaja nie jest zasługą Coca-Coli. To znaczy – w ogromnym stopniu jest, bo to ten koncern spopularyzował jego postać w takiej formie. Początki są jednak trochę starsze.

 

A zaczęło się od… wierszyka dla dzieci

 

W 1832 roku w lokalnej gazecie, gdzieś w stanie Nowy Jork, ukazał się anonimowy wiersz. Był akurat 23 grudnia i redaktorzy pewnie chcieli wprowadzić czytelników w świąteczny nastrój. Ciekawe, czy spodziewali się, że Noc Wigilijna (bo taki miał tytuł, opcjonalnie – Wizyta św. Mikołaja) stanie się inspiracją dla nowego wizerunku św. Mikołaja, który od tego momentu zrzuci biskupią tiarę oraz  kapłańskie szaty i zacznie buszować po lodówkach w poszukiwaniu słodkich napojów?

 

Autorem wiersza był Clement Clarke Moore, pisarz i profesor, który na co dzień zajmował się studiowaniem literatury greckiej i biblii. Fakt, że Moore był protestantem wpłynął pewnie na to, że niezbyt przejmował się tym tradycyjnym, katolickim i prawosławnym wyobrażeniem. W każdym razie, jego Mikołaj był tłuściutki i rumiany, miał sanie, renifery (wiecie że w niektórych, wcześniejszych tradycjach święty przybywał z ciepłych krajów?) i wesołe, dobrotliwe usposobienie.

 

Link do wiersza w oryginale: A Visit from St. Nicholas 

 

Wiersz, który Moore napisał dla swoich dzieci wpłynął na wyobraźnię nie tylko najmłodszych. W swoje obroty wzięli go artyści, a potem spece od reklamy.

 

Od słów do… rysunków

 

Thomas Nast, znany przede wszystkim z satyrycznego rysunku politycznego (komentującego ówczesne polityczne wydarzenia) okresu wojny secesyjnej jest bardzo ważną postacią amerykańskiej popkultury, chociaż pewnie niewielu samych Amerykanów zdaje sobie z tego sprawę. Spopularyzował bowiem mnóstwo symboli, które na stałe wpisały się w amerykańską tożsamość (np. Wujka Sama, Columbię i mnóstwo innych postaci, związanych z USA). W 1862 roku w gazecie Harper’s Weekly ukazały się jego rysunki, inspirowane wierszem Moore’a. Tym sposobem świat mógł zobaczyć nowego Mikołaja na własne oczy (a nie tylko oczami wyobraźni).

 

Thomas Nast - święty Mikołaj
Thomas Nast – święty Mikołaj

 

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta…

 

Zanim wystylizowany przez Moore’a i Nasta Santa Claus zaczął pić colę, miał swój debiut w reklamie… wody mineralnej. Być może gdyby przy niej został, byłaby dla niego nadzieja na pozbycie się nadwagi.

 

Reklama wody mineralnej i piwa imbirowego firmy White Rock Beverage, 1915-1923
Reklama wody mineralnej i piwa imbirowego firmy White Rock Beverage, 1915-1923

 

W następnej części przygód popkulturowego Mikołaja opowiem o lukratywnym kontrakcie z Coca-Colą i oszałamiającej karierze, którą nasz pocieszny dziadek w czerwonym stroju zrobił na całym świecie. Stay tuned!

 

Druga część artykułu