Wanna poleca: 5 ulubionych pop-blogów

Dla wielu fanów popkultury (i nie tylko), blogi stają się podstawowymi źródłami informacji o tym co oglądać i czytać oraz co warto wiedzieć, by nie wyjść na totalnego ignoranta. Z okazji Share Week’a mam zamiar po pierwsze: pozachwycać się popkulturową blogosferą, po drugie: polecić 5 blogów, które regularnie odwiedzam.

 

Kiedy tylko człowiek orientuje się, że znani polscy krytycy totalnie nie rozumieją kultury
popularnej, nie potrafią o niej rozmawiać, pisać ani jej docenić (a raczej traktują z pogardą, z jaką na świecie badacze traktowali ją kilkadziesiąt lat temu), wtedy staje przed bardzo ważnym pytaniem. Kto w takim razie jest dobrym przewodnikiem po świecie popkultury? Oczywiście, naturalnym krokiem jest zwrócenie się ku znajomym i przyjaciołom. Wiadomo – często mają podobne gusta, no i łatwo dzielić z nimi przyjemność obcowania z najnowszym dziełem MCU (przykładowo).
Ale… co zrobić, kiedy żaden z naszych znajomych nie podziela niezdrowej fascynacji Tomem Hiddlestonem? Jeśli nikt nie wie, w ile parseków Sokół Millenium przemierzył trasę na Kessel? Wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak włączyć Internet.
Osobiście uważam (i zanim oskarżycie mnie o snobizm, muszę nadmienić, że nie mam bynajmniej na myśli mojego bloga – choć miło mi będzie, jeśli ktoś inny w tym kontekście o nim pomyśli), że blogi o popkulturze to prawdziwa perełka polskiej blogosfery. Może i nie jest ich tak dużo, jak tych o gotowaniu i ubieraniu się w ładne ciuchy, może i jury Bloga Roku ma totalnie w poważaniu kategorię „kultura” i może czytelnicy tych blogów to jedno wielkie koło wzajemnej adoracji… Nie zmienia to jednak faktu, że stoją one w większości na doskonałym poziomie.
Wystarczy przeczytać kilka wpisów, żeby zorientować się, że blogerzy popkulturalni mają wiele do powiedzenia. I, co więcej, mają do powiedzenia rzeczy mądre i ważne. W środowisku, gdzie wiedza o trendach i  motywach w wytworach kultury to niemal czarna magia, gdzie o kulturze mówi się mało, a o popkulturze prawie wcale, to właśnie na blogach żyje i rozwija się refleksja, którą na zachodzie uprawiają rozmaici akademiccy badacze. Oczywiście, w Polsce jest grono akademików, którzy popkulturą się zajmują. Jest to jednak niezwykle niszowy kierunek, no i nadal traktowany z pewną dozą pobłażania.
Biorąc pod uwagę naprawdę wysoki poziom tych blogów, trzeba być totalnym wariatem, żeby zakładać popkulturowego bloga. Pewnie tak. Ale na szczęście, w tym akurat zakątku blogosfery nie organizuje się wyścigu szczurów. Myślę, że wszyscy piszący o kulturze zdają sobie sprawę, że to, co robimy, jest ważne. Ale przede wszystkim – ma sprawiać radość zarówno autorom, jak i czytelnikom. Że nie ma sensu licytować się, kto „zna się bardziej”, skoro każdy może po prostu dokładać swoją cegiełkę. W obcowaniu z popkulturą chodzi o przyjemność. Jasne! Ale równie ważne jest też pokazywanie, że o filmie, czy serialu można powiedzieć o wiele więcej, niż tylko „był ok/był do bani”. Że każdy tekst kultury masowej może być kopalnią fascynujących tropów. Jeśli tylko zechcemy się nad nimi pochylić.
Ale może czas przejść do konkretów? Kolejny już Share Week,akcja promowania ulubionych blogów, organizowana przez Andrzeja Tucholskiego (autora bloga, który kiedyś nosił nazwę jestKULTURA.pl), daje wspaniałą okazję do podzielenia się ze światem ulubionymi blogami. Chociaż w formularz mogę wpisać tylko 3 blogi, to jednak tutaj nie będę się rozdrabniać. Oto moje pop-AUTOR-ytety:
Zwierz Popkulturalny – wiadomo. Niedościgły wzór dla wszystkich piszących o kulturze. Prawdopodobnie ma konszachty z Doctorem, lub sama jest Władcą Czasu. Inaczej nie można wytłumaczyć tego, że niemal codziennie pisze dużo i bardzo merytorycznie. No, jak tak można, no?!
Ichabod – jeden z moich ulubionych youtuberów. Człowiek, który udowadnia, że w Internetach wcale nie trzeba się wygłupiać, żeby osiągnąć sukces. Wystarczy mieć coś mądrego do powiedzenia. Zdarza mu się także pisać teksty, więc mogę go zaliczyć do blogerów.
Bałagan Kontrolowany – wystarczyła chwila na jej blogu i już wiedziałam, że gdzieś tam mieszka sobie ktoś z kim najchętniej wypiłabym wielką butelkę wina i poobgadywała Toma Hiddlestona. Kolejna Władczyni Czasu, która ogląda kilkanaście seriali na raz. I w międzyczasie pewnie ratuje Wszechświat od zagłady. W swojej serii „Niezbędnik fana” uświadamia mi, jak brakuje mi w życiu kompletu kluczy do 221 B Baker Street.
Wersja reżyserska – z autorką połączyła mnie gorąca miłość do pewnego czarnowłosego nordyckiego boga. Ale nie tylko fangirling jej w głowie. Jej blog jest zbiorem popkulturowych różności. Liczę bardzo na rozwój serii „Kuchnia filmowa”, która genialnie łączy dwie przyjemności – oglądanie filmów i jedzenie. Czy szanowna autorka mnie słyszy?

 

Rozdroża Cathii – autorkę poznałam na zeszłorocznym Pyrkonie (poznałam, czyli trafiłam na jej prelekcję). Z Cathią łączy mnie wielka (acz krytyczna czasami) miłość do Supernatural. Jej recenzje odcinków czytam zawsze z wielkim zainteresowaniem i bardzo często zgadzam się z jej punktem widzenia, chociaż ona woli demony (zwłaszcza te z angielskim akcentem), a ja anioły (zwłaszcza te w trenczach).
Na koniec czuję się w obowiązku donieść, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Dobrych blogów o kulturze (nie tylko i nie zawsze popularnej) jest mnóstwo. Jeśli zastanawiacie się, jak to wszystko ogarnąć i jak być na bieżąco z dobrymi wpisami, to mam dla was word of wisdom: Bloglovin. Jest to serwis, dzięki któremu możecie obserwować swoje ulubione blogi, podpatrywać, co obserwują wasi ulubieni autorzy, zapisywać to i dzielić się z innymi. Bardzo lubię z niego korzystać, bo zamiast otwierać mnóstwo zakładek zapisanych gdzieś w wyszukiwarce, mam wszystkie blogi, które czytam w jednym miejscu.