Z cyklu: Bears Grylls poleca – “Zjawa”. Mini-recenzja

No cóż. Dzięki ogłoszonym nominacjom do Oscarów na Zjawę idzie się z konkretnym nastawieniem. Trochę szkoda, bo zamiast chłonąć atmosferę, człowiek cały seans zastanawia się, czy to Leo, czy raczej Tomek Hardy dostanie w tym roku statuetkę.

 

Czy Zjawa jest dobrym filmem? Na pewno tak! Czy mi się podobał? No… był ok.

Prostota historii Hugh Glassa jest zarówno atutem, jak i przekleństwem tego filmu. Atutem, bo przeładowane zwrotami akcji i fabularnym bigosem kino potrzebuje prostych historii. Przekleństwem – bo o ile nie jest się wyrafinowanym znawcą antropologicznych tropów, nie za bardzo jest o czym rozmawiać. Wiem, że najpewniej z filmu można wysnuć niejedną refleksję na temat kolonializmu, męskości, kondycji człowieka i jego limitów, ale… spójrzmy prawdzie w oczy – komu się chce? Te momenty, kiedy reżyser próbuje serwować nam oniryczne wizje rozgrywające się w psychice bohatera, a co za tym idzie – budować głębię, są według mnie najsłabsze.

Co zatem zostaje? Na pewno niezwykły realizm, piękne zdjęcia i klimat tak intensywny, że gdyby ktoś podczas seansu pomachał mi pod nosem samochodową choinką-zawieszką o zapachu lasu, to dałabym się nabrać, że wraz z bohaterem przemierzam lasy Ameryki Północnej. No i oczywiście bardzo dobre aktorstwo. Wybacz Leonardo – ale obawiam się, że film ci skradł Tom Hardy. Może dlatego, że miał po prostu… więcej do zagrania? Ja wiem, że DiCaprio bardzo się starał i mistrzowsko zagrał bycie zmęczonym, chorym i ogólnie niezbyt pociągającym. No ale – oprócz wyżej wymienionych rzeczy, niewiele można dodać. Czy dostanie Oscara? Pewnie tak, bo odkąd Oscary są jakimś wielkim wyznacznikiem wielkości ról? Jedno jest pewne – Akademia lubi dawać nagrody kiedy ktoś bardzo schudnie, zgrubnie albo ogólnie – sponiewiera się dla roli.

Jeszcze jedna uwaga – pisałam o realizmie. Film jest niemal naturalistyczny w swojej warstwie estetycznej. Dlatego na niektóre sceny patrzy się przez palce ( np. jeśli niedźwiedzie wzbudzają w was niepokój, to po Zjawie jedyne co wam zostanie, to puszczenie sobie Kubusia Puchatka by uspokoić skołatane nerwy). Ale do tego realizmu niezbyt pasuje mi fakt, że główny bohater jest odporny i silny niczym superbohater. Serio, w niektórych momentach zastanawiałam się, czy Glass nie wystąpi może w najnowszej części The Avengers, albo nie zasili ekipy X-Men. Ale pewnie się czepiam – w końcu jako zwierzę kanapowe niewiele wiem o ludzkich możliwościach survivalowych.

Czy warto iść do kina na Zjawę? Warto. To dobry film, wywołujący przeróżne odczucia – od zachwytu po odrazę. Aktorstwo jest pierwszorzędne, plenery są piękne. No i – wstyd byłoby nie zobaczyć filmu, za którego Leo w końcu odbierze swojego upragnionego złotego ziomka! Jednak gdybym miała wybierać, to z repertuaru Alejandro Gonzáleza Iñárritu najlepszym kąskiem nadal pozostaje Birdman.