6 rzeczy, których możesz nauczyć się od marketerów (nawet jeśli twój blog jest niekomercyjny)

Prowadzenie bloga to nie bułka z masłem. Nawet jeśli usilnie sobie to wmawiasz. Jest raczej gotowaniem bardzo dużego gara bigosu, który trzeba ciągle mieszać i dorzucać do niego różne składniki. Wpis który sprawi, że zgłodniejesz i zaczniesz kompulsywnie pochłaniać… wiedzę z zakresu marketingu.

Czytelnicy mnie nie obchodzą! Liczy się tylko mój talent. Albo portfel.

Jako że zawodowo zajmuję się marketingiem internetowym, a po pracy dolewam wody do wanny pełnej zombie, uczestniczę w wielu facebookowych grupach dotyczących blogowania, copywritingu i kreatywności w pisaniu.

To, co zawsze niezmiernie mnie denerwuje w podejściu do blogów to skrajności. Z jednej bowiem strony zewsząd widać ogromne parcie na szkło, by monetyzować, zarabiać, profesjonalizować wszystko, co robimy w sieci, z drugiej – bardzo często spotykam się z lekceważącymi wypowiedziami ludzi twierdzących, że bloga prowadzą głównie dla idei i nie przywiązują wagi do czegokolwiek, co nie jest procesem pisania. Takie podejście dotyka często blogerów, którzy dopiero zaczynają lub zajmują się szeroko pojętą kulturą. Czyli działają w przestrzeni do której, nie ma się co oszukiwać, reklamodawcy nie walą drzwiami i oknami.

Oba przypadki – głębokie przekonanie, że blog będzie sposobem na zarabianie oraz wmawianie sobie, że nic prócz wspaniałości naszych przemyśleń nie jest ważne, to prosta droga do frustracji oraz totalnego braku czytelników

Jakie podejście do blogowania jest więc najlepsze? Myślę, że najlepszym sposobem na znalezienie złotego środka jest ograniczenie egoizmu. Zarówno osoba zafiksowana na przyszłych zyskach z bloga, darach losu i profitach niematerialnych (np. sławie), jak i ta, która z uporem maniaka powtarza, że brzydzi się komercją i chce po prostu sobie pisać, popełnia ten sam grzech – egoizmu i pychy. Koncentrując się za bardzo na swoich potrzebach, zupełnie ignoruje fakt istnienia… czytelników.

Z blogowaniem jest tak, jak z jedzeniem. Dlaczego jesz? Przepraszam za głupie pytanie. Ale serio, dlaczego jesz? Jestem pewna, że na to pytanie można odpowiedzieć przeróżnie. Niektórzy od razu rzucą „bo lubię”, survivalowcy powiedzą coś o przeżyciu, ludzie dbający o zdrowie pewnie wspomną o dostarczaniu odpowiednich składników odżywczych. Ci, którzy do wszystkiego podchodzą w sposób filozoficzny może zaczną dywagować na temat zacieśniania więzów społecznych poprzez wspólne posiłki. Niezależnie od tego, jaka myśl była pierwsza, prawda jest taka, że jesz po trochu dla tych wszystkich korzyści.

Możesz się zarzekać, że blogujesz dla przyjemności albo z potrzeby serca, ale tak jak czujesz dumę, gdy ktoś doceni twoje popisowe danie (bo jest ładne, smaczne i do tego zdrowe), podobnie – fajnie gdy oprócz osobistej satysfakcji, że zapełniłaś/eś kolejne wirtualne strony A4 dochodzą dodatkowe profity w postaci satysfakcji tych, z którymi dzielisz się posiłkiem tekstem.

Wiem, że blogerzy zajmujący się szeroko pojętą kulturą (sztuką, filmem, książkami, komiksami itp.) często mają problem z ogarnięciem tego, że blogowanie wcale nie polega tylko na pisaniu. Pewnie myślisz, że przecież treść obroni się sama i „jak mnie ktoś czyta to świetnie, a jak nie to trudno”. To nie do końca prawda.

Po pierwsze to, że treść obroni się sama to mit. Po drugie  – prowadzisz bloga i nie obchodzi cię, czy ktokolwiek na niego zagląda? Mam dla ciebie radę – pisz do szuflady i nie zaśmiecaj internetu, który i bez twoich tekstów jest wielkim śmietnikiem słabych treści i brzydkich stron.  Ale jeśli uważasz, że to, co piszesz może się podobać innym i podczas tworzenia myślisz o ludziach, którzy zdecydują się poświęcić czas na zapoznanie się z twoimi przemyśleniami, to poświęć trochę czasu na ułatwienie swoim czytelnikom życia. Aby to uczynić musisz sięgnąć do wiedzy tajemnej i mrocznej, wiedzy którą posiedli ludzie, którzy sprzedali swą duszę  diabłu w zamian za wysokie wskaźniki ROI i CTR (diaboliczny śmiech w tle). Gotowy/a na stracenie niewinności?

Oto 6 rzeczy, których możesz nauczyć się od marketerów (nawet jeśli twój blog jest niekomercyjny):

Treść to nie wszystko

Artur Jabłoński copywriting

To co napisałam, jest takie ciekawe! Właśnie stworzyłam 5 stron na temat nowych Gwiezdnych Wojen i każde zdanie jest mega-ważne! Wiem, że czytelników blogów o kulturze traktuje się nieco inaczej niż resztę świata. Łatwo jest popaść w przekonanie, że ci którzy chcą czytać o książkach lub filmach na pewno przeczytają nasz tekst od deski do deski, w pełnym skupieniu. Długo tak myślałam. Aż w końcu przyjrzałam się uważniej moim nawykom czytelniczym.

Okazało się, że – tak jak większość ludzi – bardziej skanuję teksty, niż czytam je uważnie. Poświęcam swoje kruche skupienie najwyżej na pierwszy akapit, podejmując szybką decyzję, czy chcę czytać dalej. Jeśli to recenzja, czasem przeskakuję na koniec – do wniosków. I jeśli mnie zaintrygują wracam do poprzednich akapitów. O ile temat nie wzbudza we mnie gwałtownych emocji, nie ma szans, że przebiję się przez 10 stron tekstu.

Polecam zrobić sobie taki czytelniczy rachunek sumienia. Które teksty czyta ci się lepiej, a które zniechęcają cię od samego początku?

Każdy copywriter to wie i czas, by wiedział o tym każdy bloger – wpis na bloga to nie tylko treść. Forma i struktura to klucz do sukcesu. Główna zasada: nie twórz ściany z twojego tekstu. Blog to nie książka. Kawałkuj swój artykuł, jak tylko się da. Podkreślaj to, co najważniejsze. Ustaw odpowiednią interlinię, poprawiaj tekst dopóki nie będziesz pewien, że dobrze wygląda.

Wygląd bloga jest ważny!

Jednym z plusów mody na profesjonalizację blogosfery jest to, że łatwo można odróżnić blogi, którym zależy na czytelnikach od tych „pisanych z pasji”. Popatrz na swojego bloga nie przez pryzmat treści, a samego wyglądu. Czy to podstawowy szablon bloggera z (nie daj Boże) czarnym tłem?

Wybacz, ale w internecie jest za dużo kuszących mnie treści, bym spędzała czas na blogu, który mnie estetycznie odrzuca. Nie ocenia się książki po okładce, ale blogi niestety już tak. Wystarczą 3 sekundy na stronie głównej, by czytelnicy ocenili ciebie i twojego bloga. Okrutne? Na pewno. Ale, wracając do analogii kulinarnej. Jeśli już zapraszasz kogoś na kolację to zadbaj o porządek. Nikt nie lubi jeść na upierdolonym stole (prawda, Rurku?). I nie, nieważne że przygotowałeś bliny z łososiem i kawior. Nikt tego jeść nie będzie.

Wszystko jest sprzedażą

Może i nie sprzedajesz żadnego namacalnego produktu. Ale jednak czymś handlujesz. Swoim czasem, talentem, przemyśleniami, energią, którą wkładasz w pisanie bloga. W zamian za to, czytelnicy dają ci uwagę i czas, sympatię i przywiązanie. To są ogromnie ważne transakcje! Nie zapominaj o tym. Dlatego warto czasem zaglądać do ludzi, którzy dzielą się wiedzą jak skutecznie sprzedawać w internecie. Możesz być zaskoczona, ile przydatnych wskazówek ze świata e-commerce można zastosować w codziennym prowadzeniu bloga.

Ważne skróty, czyli co to jest SEO?

Na ten skrót wcześniej czy później trafi każdy, kto pisze internetowe treści. Niezależnie od tego, czy recenzujesz książki, filmy czy płyty warto przestać ignorować pozycjonowanie. Zwłaszcza, że podstawy dbania o SEO w tekstach wcale nie są takie trudne. Jeden lub dwa artykuły wysoko w wyszukiwarce to większe szanse, że ktoś pozna twojego bloga i zostanie na dłużej.

Social media – komunikuj się!

Blog bez fanpage’a? Bloger, który nie ogarnia social mediów? To coraz rzadsze zjawisko. I chociaż Facebook jest przyczyną cierpień większości twórców, to ilekroć się nad sensem prowadzenia sociali zastanawiamy, zawsze wychodzi, że jednak warto tam być. Nie ma lepszego sposobu dystrybucji treści niż portale społecznościowe. Mają one jeszcze jedną, wielką zaletę – o wiele łatwiej sobie na nich pogadać z czytelnikami. I być z nimi częściej, niż na te pięć minut odpowiadania na komentarze pod najnowszym artykułem.  Marketerzy wiedzą, jaka siła tkwi w social mediach. Nie masz podejścia sprzedażowego? Tym lepiej – może się okazać, że ludzie polubią cie za szczerość i za to, że (jeszcze) się nie sprzedałeś. Dostarcz im rozrywki lub pożytecznych treści, a odwdzięczą się lajkami. A uwierz mi, lajki są lepsze niż orgazm (fragment w którym autorka prawdopodobnie przesadziła).

Trendy w marketingu internetowym

Warto być na bieżąco z nowościami w Internetach. A nikt nie wyłapuje ich tak szybko, jak marketerzy. Nic dziwnego, muszą mieć rękę na pulsie i być wszędzie tam, gdzie potencjalni klienci. Z tym że tam gdzie klienci, tam najprawdopodobniej twoi czytelnicy. Bo wszyscy jesteśmy konsumentami i trendy w używaniu internetu dotyczą wszystkich. Wzrost znaczenia video, o którym trąbią wszystkie agencje marketingowe to sygnał także dla ciebie. Aby coś sprzedać, trzeba ciągle próbować nowych rzeczy. A pamiętaj – ty też sprzedajesz.


Zamiast podsumowania – polecajka

Jeśli do tej pory nie interesowałeś się marketingowym podejściem do tworzenia bloga pewnie masz spore zaległości. Ale nie ma co się martwić. Bądź co bądź nie jest to żadne rocket science. Mam nadzieję, że w tym momencie masz ochotę poczytać więcej i o wiele konkretniej o tym, co każdy copywriter wiedzieć powinien (a jestem głęboko przekonana, że to wiedza niezbędna każdemu, kto pisze). Tak? To polecam blog Artura Jabłońskiego (oraz śledzenie jego fanpage’a oraz grupy na Facebooku).

A jeśli lubisz skoncentrowaną dawkę wiedzy koniecznie zaopatrz się w książkę Artura Jak pisać, żeby chcieli czytać (i kupować). Copywriting & Webwriting. To lektura na góra dwa wieczory, która skutecznie pomoże ci zrozumieć, jak pisać mniej egoistycznie – czyli dbając o czytelnika i o jego potrzeby. Jestem pewna, że takie podejście zaprocentuje i na twoje blogowe uczty będą wpadać coraz większe tłumy.

Czego ci oczywiście życzę!