Marvel postanowił osłodzić nam czwartek i wypuścił nowy trailer do filmu Captain America: Civil War. Chciałam skomentować go na moim fan page’u facebookowym. Ale jak zaczęłam pisać, to okazało się, że…Długość odpowiada raczej notce na blog. A więc voilà!
Przemyślenia prawie ułożone
Cóż, po pierwsze, wydaje mi się, że ten trailer jest bardziej…przemyślany i bardziej wyważony. Poprzedni bardzo grał na emocjach i miał za zadanie wywołać pewien rodzaj szoku. Bo chociaż wszyscy mniej więcej wiedzieliśmy, co się szykuje, to jednak po raz pierwszy zobaczyliśmy to na własne oczy. Tak. Obaj nasi ulubieńcy idą się ze sobą bić. Drugi trailer nie jest już tak jednoznaczny, jeśli chodzi o wywoływanie emocji. Raczej ma za zadanie w miarę możliwości pokazać, jak mniej więcej będzie wyglądał film. I że nie będzie on tylko w jednym tonie.
Wreszcie pojawił się humor. I dobrze, bo już zaczynałam się niepokoić, że będzie mega poważnie. Z drugiej jednak strony – humor wciśnięty na siłę (trochę tak, jak w Czasie Ultrona, gdzie wszyscy chcieli być na siłę cool) też nie jest dobry. Ale wierzę w ekipę, która robi ten film. Czuję, że nieco humoru jest tu niezbędne, bo Marvelowi nie wychodzi, kiedy chce być zbyt dramatyczny (oczywiście mówię tu o MCU, nie o serialach). A przecież ten film MUSI wyjść, prawda?
Nadal jestem za Tonym. Po prostu wydaje mi się, że jakoś konstruują te trailery w ten sposób, by widzowie uznali Starka za gościa, któremu szrapnel może i nie złamał serca, za to zrobił to jego kolega z tarczą. I oglądając ten trailer nadal czuję sympatię do Iron Mana. Co jest właściwie dziwne, bo bardziej odpowiada mi ekipa z grupy Capa. A mimo wszystko – cały czas jestem Team Iron Man. Być może wynika to z faktu, że to właśnie Tony robi cały czas smutne i nieszczęśliwe miny, a Steve jest opanowany? Kolejna dziwna sprawa – oto mamy film (ok, ostatecznie nie wiadomo, co tak naprawdę pokażą bohaterowie w filmie), w którym zawsze pewny siebie Iron Man wydaje się zagubiony i totalnie zdruzgotany. Wiem, wiem, Tony nie od dziś miał różne problemy, ale jakoś tak… nigdy po nim za bardzo nie było widać.
Za to nasz kochany Steve, wygląda na to, będzie uganiać się za niesfornym Buckim. Szczerze mówiąc (nie zabijajcie!), to pierwszy wątek, którego już mam dość, a przecież do tej pory widziałam tylko urywki. Przyjaciel Capa z dawnych lat nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Za to myśl o tym, że ich relacja ma być jednym z głównych wątków Civil War, budzi we mnie jedną emocję – znużenie. Wiecie, Bucky jest jak taki niegrzeczny piesek, którego bardzo chcecie oswoić, a on ciągle urywa się wam się ze smyczy i rozrabia. A wy musicie go gonić i brać odpowiedzialność za szkody. I owszem, rozumiem pobudki Steve’a. Ale jakoś tak…wiecie, wątek „ja cię tak kocham, a ty mnie nienawidzisz (i przy okazji nienawidzisz wszystkich wokół)” występuje w filmach o Thorze i mi to w zupełności wystarcza.
No i na koniec, gwiazda wieczoru – Spider-Man. Oh, wszyscy na to czekaliśmy! To był właśnie ten moment zwiastuna, w którym zaczęłam podskakiwać na krześle z podekscytowania. To jest wspaniałe, że Marvel chociaż raz nie musi wcale się starać przedstawić nam nowego bohatera, może go po prostu wrzucić w sam środek uniwersum filmowego, a wszyscy i tak będą piszczeć. Spider-Man miał lepsze i gorsze momenty na dużym ekranie. Ale nie ulega wątpliwości, że nie ma ważniejszego i bardziej popularnego komiksowego bohatera ze stajni Marvela. Nasz Człowiek-Pająk wreszcie trafił tam, gdzie jego miejsce. Jakie miał wejście w trailerze? Całkiem niezłe! Widzimy gościa pierwszy raz, a on już chwyta za capową tarczę. Czyli było z przytupem i bez kompleksów. Może i Avengers nie mają pojęcia, cóż to za szczyl tu się miesza w ich aferę. Ale najważniejsze, że my wiemy. Jedyne, co mi się nie podoba to dizajn kostiumu. I te dziwne oczy. To, co zupełnie nie przeszkadzało mi u Deadpoola, tutaj wydawało się zbyt sztuczne. Ale może marudzę. Pewnie tak, bo jest już dość późno.
A teraz w skrócie:
Trzy momenty trailera, kiedy zrobiłam „WOW!”:
- Zegarek Tonego
- Ant-Man na strzale Hawkeye’a
- Hey everyone!
PS. Wiecie, że to nie pierwsza recenzja zwiastuna nowego Capa na tym blogu? Jeśli chcecie poznać moje wrażenia po pierwszym trailerze, wpadnijcie tutaj: Recenzja trailera Civil War