Adaptacja książki, której nie było. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – recenzja

W tym wpisie odpowiem na bardzo ważne pytanie – dlaczego film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć nie jest wcale tak dobry, jak przedstawiają to Internety. Wiecie dlaczego? Bo książka lepsza!

 

Dwa oświadczania na początek:

 

  1. Uwielbiam książki o Harrym Potterze
  2. Nie lubię filmów o Harrym Potterze

 

W wieku lat 12 przekonałam się, że magia istnieje. Nazywa się literatura i jest potężna. Dzięki niej, siedząc w małym pokoiku możesz być wszędzie i być kim tylko zapragniesz. Wywołuje głośny śmiech, łzy, bolesne skurcze żołądka, gęsią skórkę. Sprawia, że zamiast rzędów czarnych kreseczek na papierze widzisz zamki i smoki, to co było i to co może być, oraz to, co na pewno nie jest możliwe. Harry Potter był najmocniejszym zaklęciem mojego dzieciństwa.

 

Filmy miały natomiast mniejszą moc. Były jak zaklęcia rzucane przez charłaka.  Uważałam je za niepotrzebne, bo magia, jak twierdziłam, powinna pozostać na kartach książki. Mugole, czyli ludzie nieczytający, nie powinni mieć do niej dostępu. Nie mam już tak radykalnego poglądu, jak wtedy, ale coś w tym jest.

 

 

Mimo wszystko ucieszyłam się na wieść o filmie Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Zwiastun mnie oczarował, a nostalgia ukuła moje serce, które przypomniało sobie, jak bardzo chciało kiedyś trafić do Hogwartu. Poszłam do kina, bo chciałam znów poczuć magię.

 

Nie wiem dlaczego zapomniałam, że to zaklęcie jest mocne tylko za sprawą literatury. Przecież zawsze tak uważałam. Wyszłam z kina z przekonaniem, że oto zobaczyłam adaptację książki, której nie czytałam. Bo ona nie istnieje. Magia tej historii jest więc magią wtórną, odbitą od obiektywów kamer. Nie działa tak, jak mogłaby w książce.

 

Ale żeby nie było – nie uważam, że film jest zły. Jestem daleka od takiego stwierdzenia. Wręcz przeciwnie – miło było przebywać znów w świecie, gdzie istnieje magia i Hogwart. Tyle tylko, że historia jest dość pobieżna, postacie ledwo zarysowane. Przez cały seans myślałam tylko o jednym – jak cudownie by mi się czytało o przygodach Newta Skamander’a w Nowym Jorku. Jak cudownie można byłoby pogłębić postacie występujące na ekranie. Poszerzyć kontekst, ich osobiste historie, dowiedzieć się więcej o fantastycznych zwierzętach, o tym, co wyprawia Gellert Grindelwald. To wszystko na pewno jest w tej książce! Albo byłoby, gdyby takowa istniała.

 

 

Drugim problemem, jaki mam z filmem są bohaterowie, którzy są… mało dynamiczni. Film, który trwa ponad 2 godziny potrzebuje dynamicznych bohaterów. Inaczej tempo będzie szwankować. Szkoda, że Tina – główna bohaterka kobieca w filmie była taka… rozmemłana. Gdyby była inna pewnie nie przeszkadzałby mi tak bardzo Eddie Redmayne jako Newt Skamander.

 

No cóż.  Mam problem z Eddiem w tym filmie. To dobry aktor, nie przeczę. Ale ma swoją specyficzną manierę, dzięki której tak doskonale gra ludzi dziwnych (i nie mam absolutnie na myśli niczego złego. W moim słowniku dziwny nie ma żadnej pejoratywnej nuty!). Po prostu uważam, że ten rodzaj dziwności nie nadaje się do filmów przygodowych. A już szczególnie u głównego bohatera.

 

Ale film ma również kilka naprawdę świetnych elementów . Po pierwsze – tytułowe fantastyczne zwierzęta. Chociaż moja ciekawość nie została w pełni zaspokojona, bo niewiele się o nich dowiedziałam, to już  mój estetyczny głód – owszem. Design magicznych zwierząt jest bardzo kreatywny i na ekranie prezentuje się nomen omen fantastycznie! Drugim mocnym punktem jest problematyka filmu – stosunki między czarodziejami a niemagami to bardzo wdzięczny temat, już od czasów Kamienia Filozoficznego.

 

Odzwierciedlenie w tych historiach skomplikowanych relacji swój-obcy to coś, o czym można długo dyskutować (przecież ostatecznie między czarodziejami i mugolami jest cicha, a może i nie w pełni uświadomiona pogarda) A pod czarodzieja można podłożyć każdego Innego. Tu zawsze jest o czym rozmawiać i co eksplorować.

 

 

Film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć na pewno spodoba się fanom uniwersum HP. Ale nie oszukujmy się – niewiele nam potrzeba do szczęścia. Pokażcie nam czarodziejów i zaznaczcie, że jeden uczył się w Hogwarcie u Albusa Dumbledora i już nas macie. Do tego niezwykła kreatywność w designie magicznych zwierząt i mamy urokliwy, nostalgiczny obraz. Ale czy satysfakcjonujący? To już musicie ocenić sami.

________________________________________

Photo credits: Photo by Courtesy of Warner Bros. Picture – © 2016 Warner Bros. Entertainment Inc. and Ratpac-Dune Entertainment LLC. All Rights Reserved