Geek na siłce – mały poradnik przetrwania

Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim geekom, którzy rozważają możliwość zejścia z kanapy i zapisania się na siłownię. Dlaczego geek powinien być w dobrej formie? Jak się zmotywować i o czym pamiętać, by siłka stała się przygodą, a nie piekłem? Łapcie poradnik dla początkujących!

 

50 twarzy geeka

 

W latach ’90 geek był uosobieniem życiowego nieudacznika, który potyka się o własne nogi, traci czas na rzeczy całkowicie nieistotne i nie ma szans na podryw. Dziś bycie geekiem jest sexy. Ekscytowanie się popkulturą, gadżeciarstwo i ogólna nerdoza przedostały się do mainstreamu.

 

Złota era seriali, rozwój serwisów VOD, w końcu dobre, superbohaterskie kino (pamiętacie superbohaterów lat ’90 i początku ’00? Jeśli nie, to tym lepiej dla was!) no i media społecznościowe, w których możemy dzielić się geekowskim entuzjazmem – to wszystko sprawia, że określenie geek przestało mieć negatywny wydźwięk.

 

Wygląd geeka także przeszedł swoistą metamorfozę. Niekoniecznie musi nosić niemodne sweterki i okulary z grubymi oprawkami. Ponieważ społeczeństwo geeków rozrosło się bardzo w ostatnich latach, nic dziwnego, że i geekowski wizerunek stał się bardziej różnorodny.

 

Uwielbienie dla dzieł popkultury i kompulsywne ich pochłanianie wcale nie musi wykluczać innych aktywności. Na przykład siłowni.

 

Chcesz być jak Batman? Prócz stroju nietoperza i miliona dolarów, przyda się też kondycja. Źródło: geekxgirls.com

 

Siłka? No way! Opory geeka i jak sobie z nimi poradzić

 

Zazwyczaj geek musi przejść wiele etapów psychicznego przygotowania do decyzji o zakupu karnetu na siłownię. No bo jak to tak? Ja – człowiek, który kultywuje siłę umysłu, a nie mięśni, miałbym teraz zdradzać swe ideały i budować masę? Przecież nie liczy się wygląd, tylko wnętrze! Albo inaczej – Przecież ja się do tego absolutnie nie nadaję! Dostaje zadyszki w drodze do lodówki, jak wytrzymam godzinę na fitnesie?!

 

Po pierwsze – stawianie na piedestale intelektu wcale nie przekreśla dbania o ciało. A co jak co, ale geek o ciało powinien dbać. Nie dlatego, by wyrzeźbić sobie klatę godną Thora, lub osiągnąć figurę Wonder Woman, a dlatego by… móc bez przeszkód oddać się konsumpcji popkultury bez dolegliwości typowych dla lenia kanapowego.

 

Jako człowiek uprawiający zdecydowanie siedzący tryb życia, muszę obalić pewien mit – a dotyczy on tego, że brak ruchu może i nie pomaga, ale przynajmniej jest bezpieczny – w końcu siedząc w fotelu nie można złapać kontuzji. Błąd! Jak ktoś ma pecha, to i w bananie pestkę znajdzie, prawda?

 

Kiedy wypadł mi dysk wszyscy lekarze pytali mnie, jaki miałam wypadek. A ja odpowiadałam z zawstydzonym wyrazem twarzy – żaden. Po prostu siedziałam. Potem z tego siedzenia zaczął mnie boleć kręgosłup. A potem zaczęłam czuć ból w nodze. Lekarze, prześwietlenia, rezonansy i w efekcie trafiłam na salę operacyjną, bo uszkodzenie było tak duże, że nie dało się go naprawić rehabilitacją. W wieku 24 lat leżałam w szpitalu po operacji kręgosłupa, na sali pełnej emerytów. I powiedziałam sobie – nigdy więcej.

 

Jak się lubi binge watching, targanie w torbie połowy swojej biblioteki i scrollowanie tumblra do świtu do nocy, to wierzcie mi – mocny kręgosłup to podstawa! A siedzenie skutecznie potrafi go osłabić.

 

Po drugie – obawa, że się nie nadajesz, jest absolutnie bezpodstawna. Każdy się nadaje. Grunt to nie rzucać się od razu na głęboką wodę. Najgorsze co można zrobić, to mieć zbyt duże oczekiwania wobec swojego organizmu. Rozpoczęcie przygody z siłownią zapisem na tabatę to doskonały sposób, by zakończyć ją przedwcześnie i z faktycznym przekonaniem, że aktywność fizyczną lepiej ogląda się na ekranie niż praktykuje w codziennym życiu.

 

Jako geek, który od kilku miesięcy (w miarę!) regularnie chadza do klubu fitness (a o swoich początkach pisał tutaj: Geek Workout – historia prawdziwa), postanowiłam podzielić się kilkoma wskazówkami, które pomogą przetrwać w nieznanym i nieco egzotycznym środowisku, jakim jest teren siłowni.

 

Znajdź dobrą motywację

 

Nieuchronna zombie apokalipsa to jedna z tych najlepszych. Pamiętaj, jak ktoś cię zapyta, dlaczego spędzasz tyle czasu na bieżni, odpowiedz, że zombie nienawidzą fastfoodu.

 

Jeśli zombie cię nie przekonuje, to zawsze możesz motywować się chęcią bycia superbohaterem/superbohaterką. Wyobraź sobie – na twoich oczach złodziej kradnie starszej pani torebkę. Bez wahania puszczasz się w pogoń i wytrzymujesz 5 minut intensywnego biegu – wyrywasz złoczyńcy torebkę i wręczasz wzruszonej kobiecinie. A potem przychodzi do ciebie Nick Fury z propozycją nie do odrzucenia.

 

Najpierw pokonujesz swoje słabości, potem bierzesz się za superzłoczyńców! źródło: nerdfitness.com

Kup sobie outfit

 

Oczywiście – nikt nikomu nie zabroni przychodzić w wyciągniętej koszulce i zmechaconych dresach służących do tej pory jako strój do oglądania Netflixa. Jeśli masz zrezygnować z siłowni tylko dlatego, że nie masz fancy ubioru z metkami najlepszych sportowych marek, to bierz te ciuchy i się nie przejmuj. Jednak z doświadczenia wiem, że zakupy w Decathlonie mogą skutecznie podnieść motywację do ćwiczeń. Możesz też poszukać w Internecie koszulki, która doskonale nada się na zajęcia i dodatkowo podkreśli twoją misję. O tak:

 

Więcej geekowskich koszulek  znajdziecie na blogu Jestem Geekiem. Link: Geek-koszulki do ćwiczeń

 

PS. Jeśli miałabym wskazać absolutnie niezbędną na siłowni rzecz, w którą koniecznie zainwestować trzeba, to byłby to stanik sportowy. Serio. Chyba, że macie mały biust, który nie prowadzi autonomicznej egzystencji podczas waszych ruchów.

 

Kup sobie słuchowisko Żywe Trupy, weź audiobook lub zrób playlistę

 

Ten punkt jest bardzo ważny! Pod żadnym pozorem nie narażaj się na muzykę puszczaną w klubach fitness. Wejdzie ci do mózgu i zamieni go w papkę, a po kilku dniach zamiast ćwiczyć zaczniesz cykać selfiaki i robić pełny make up przed rozpoczęciem treningu! Nie ma to jak słuchać zawodzenia szwendaczy, strzału z broni palnej oraz głosu zatroskanego Ricka Grimesa. Słuchowisko na podstawie zeszytów komiksowych TWD to majstersztyk! I fajnie się do niego macha kończynami na orbitreku. Opcjonalnie polecam zrobienie sobie dobrej, dynamicznej składanki – np. z utworami z soundtracków Marvel Cinematic Universe. Gwarantuję, że podczas treningu poczujesz się jak Steve Rogers, który właśnie wyszedł z kapsuły.

 

Bądź wobec siebie uczciwy!

 

Pamiętasz oszałamiające montaże w filmach sportowych lat ’80? Niestety życie tak nie wygląda. Zamiast wypatrywać efektów, co godzinę oglądając swoje uda w lustrze, lepiej skupić się na kondycji. Każdy trening sprawia, że nasze mięśnie się wzmacniają. A to oznacza, że a) możesz w końcu zrobić szósty rewatch 10 sezonów Supernatural (i nie odczuwać bólu pleców!) b) gdyby goniły cię zombie/dinozaury/wampiry/seryjni mordercy masz większą szansę na przetrwanie. To naprawdę o wiele ważniejsze niż sześciopak na brzuchu. Chodzenie na siłownię sprawia, że lepiej się czujesz. Żeby lepiej wyglądać do treningu trzeba… dołożyć dietę.

 

Sam rozumie, że bycie w formie wymaga dobrej diety. Mina Deana mówi sama za siebie.

Nie oszukuj się!

 

Niestety – w idealnym świecie już sam zakup karnetu na siłownię powinien pozbawiać nas 5 centymetrów w talii. Jednak chodzenie na zajęcia, mimo profitów o których wspomniałam wcześniej, nie przyniesie nam spektakularnych efektów, kiedy po każdym treningu będziemy zahaczać o pobliską cukiernię, by nabyć słodką rekompensatę za znój, pot i łzy. Wiem po sobie – po 7 miesiącach na fitnesie powinnam wyglądać jak Jennifer Lopez. Niestety za bardzo lubię włoską kuchnię, tosty z serem i dobre piwo rzemieślnicze. Bez diety efektów nie ma. Na szczęście chipsy z jarmużu też mogą być smaczne. Zaufaj mi.

 

Dlaczego geek powinien pokochać siłownię? Podsumowanie

 

By prowadzić kanapowy tryb życia efektywnie i nie martwić się o kontuzje spowodowane zbyt długim ślęczeniem nad monitorem, warto włączyć do rozkładu tygodnia chociaż trochę ruchu. Nie martw się – przestąpienie progu siłowni nie zmieni cię w obsesyjnie dbającego o swój wygląd człowieka, który z szaleństwem w oczach pilnuje godzin posiłków, terroryzuje wszystkich swoim entuzjazmem do bycia fit i zaczyna interesować się coachingiem. To nadal będziesz ty – ale nieco bardziej gibki/a, szybszy/a i silniejszy/a.

 

Przetrwałeś trening? ZAWSZE bądź z siebie dumny!

Pamiętaj:

 

  • Trzymaj się swoich geekowskich zajawek i wykorzystuj je jako motywację do pracy
  • Podejdź na luzie do sprawy i nie oczekuj od siebie za wiele. Być może przez pierwszy tydzień zakwasy uniemożliwią ci normalne chodzenie. Ale z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej
  • Znajdź coś, co nie tylko rozwija mięśnie lub spala tłuszcz, ale też – daje ci autentyczną satysfakcję i radość. Nie spędzaj czasu na rowerku, jeśli ten sprawia, że masz ochotę wyć z nudów
  • Jeśli na twojej siłowni są też zajęcia grupowe – nie wahaj się i znajdź takie, na które będziesz chodzić z ochotą. Na początku wybierz coś mentalnego (pilates, joga) – porozciągasz się i wzmocnisz mięśnie, potem możesz celować w krew, pot i łzy (tabata, tae bo, step itp.)
  • Jeśli nie wiesz, jak działa sprzęt, a wstydzisz się zapytać, poszukaj filmów instruktażowych na youtube

Potrzebujesz większej dawki motywacji? Koniecznie zajrzyj tutaj: NerdFitenss i tutaj: Popkulturowa motywacja do ćwiczeń

Jestem bardzo ciekawa, jaki jest Wasz stosunek do siłowni – chodzicie? Jeśli tak, to jak się motywujecie? Jeśli nie – co Was powstrzymuje? Pogadajmy w komentarzach 😉