JUST DO IT! czyli trzy upierdliwe słowa…

… bez których mój słownik nie istnieje. Notka opisowo-poradnikowa o braku energii do pracy, próbach wykrzesania kreatywnej iskry z opanowanego przez świąteczną gorączkę umysłu oraz sposobach na lepsze ogarnięcie życiowe za pomocą aplikacji i książki. Między wierszami jest to także przypominajka, że koniecznie musicie zobaczyć tegoroczną produkcję Pixara W głowie się nie mieści. Niezależnie od tego ile macie lat. Ani ile razy już ją widzieliście 😉

 Czasem jest tak, że mamy totalną pustkę w głowie i nic mądrego z nas nie wychodzi. W takich momentach pokornie zamykam buzię i słycham/czytam innych. Oglądam, przyglądam się i czekam. Czekam i tylko zapisuje tematy, które przychodzą mi do głowy. Zapisuje, zanim uznam je za mało ważne i głupie – często bywamy zbyt surowi dla naszych pomysłów. A one potrzebują naszej wyrozumiałości i czasu. Czy dobry pomysł to taki, który trochę poleżakował w naszej głowie? Czy może ten, który od razu realizujemy? Jako człowiek nadmiernie się nad wszystkim zastanawiający, stawiam na pierwszą opcję.

 

Mniej więcej tak wyglądałam ostatnimi czasy, próbując coś stworzyć.
Wyszukiwanie sposobów na bycie kreatywnym i produktywnym jest ostatnimi czasy moją ulubioną rozrywką. To mnie pociesza – przecież w końcu coś robię, nawet jeśli jest to tylko teoretyczne przygotowanie do pracy nad realizacją celów. Moje ostatnie osiągnięcia? Proszę bardzo:

  • Uczę się korzystać z One Note’a (może kiedyś otwieranie go wejdzie mi w nawyk?). Ludzie w Internetach mówią, że to naprawdę przydatne narzędzie. Zapisuję tam pomysły na tematy postów. Nie powinnam się chyba przyznawać, że mam ich ok. 20, prawda? Jeśli lubicie organizować sobie życie – polecam.
  • Zainstalowałam sobie niezwykle prosty, ale jakże przydatny dodatek do przeglądarki. Momentum w subtelny, ale wytrwały sposób przypomina nam, co mamy do zrobienia. Za każdym razem, kiedy klikam w nową zakładkę chcąc zajrzeć na facebooka, apka przypomina mi mój główny codzienny cel (tak, od 2 dni jest to notka na blog) oraz pokazuje listę zadań, które mogę w każdej chwili modyfikować (usuwać, dodawać, oznaczać jako zrobione). Przy okazji Momentum wyświetla ogromy zegar, uświadamiając nam jak szybko płynie czas i że powinniśmy w końcu ruszyć tyłki do roboty. Może ten dodatek nie uczynił ze mnie królowej produktywności, ale przynajmniej wzbudza wyrzuty sumienia, a w moim przypadku to pierwszy krok do zrobienia czegoś.
  • Przeczytałam Twórczą kradzież Austina Cleona. Chciałabym się z Wami podzielić kilkoma cytatami, więc obiecuję – napiszę o niej więcej niebawem. W skrócie jednak – ta niewielka, napisana w sposób iście internetowy (to znaczy: dostosowana do czytelnika-internauty, który uwielbia krótkie akapity i mnóstwo bajerów w tekście) pozycja to niezły zastrzyk motywacji. A zastrzyki motywacji nie muszą wcale być wyszukane i pełne oryginalnych myśli. Grunt, że po lekturze naprawdę masz ochotę kupić sobie zeszyt, mazaki i szkolne nożyczki i udawać, że jesteś artystą. Udawać tak entuzjastycznie, aż w końcu z zaskoczeniem zauważysz, że właściwie już wcale nie musisz udawać.

A żeby zakończyć zobowiązująco, już wkrótce na blogu dalsza część recenzji Twórczej kradzieży, podsumowanie pierwszego sezonu You, Me & The Apocalypse oraz refleksje na temat wpływu pogody na wybory serialowe. Rzekłam.
Howgh!