Koniec świata na koniec roku – część 1. Seriale apokaliptyczne 2015: Fear The Walking Dead

Nastrój schyłkowości spowodowany końcówką kalendarza sprowokował mnie do myślenia o końcu. Ale nie końcu roku, a raczej o końcu świata. W popkulturze oczywiście. Dziś: Fear The Walking Dead 

Kultura popularna kocha opowieści o końcu świata. A raczej o tym, co po tym końcu miałoby nastąpić. Postapokalipsa to jednak bardzo rozległy temat i nie o nim chciałam dziś pisać. Za to skupię się na tym co dzieje się wtedy, gdy świat jeszcze stoi. Przy okazji opowiem o dwóch, nowych serialach, które mieliśmy okazje śledzić w 2015 roku. Oba opowiadają o zmierzchu ludzkości.
Różne są powody końca świata w filmach, książkach i serialach. Zazwyczaj to my, ludzie zawalamy sprawę i puszczamy (wolniej lub szybciej) naszą kochaną planetę z dymem. Czasem to planeta ma nas dość i strzela focha z przytupem, po to by Matthew McConaughey mógł wyruszyć w kosmos.Moją ulubioną formą końca jest jednak ten z gromadami żywych trupów wędrujących sobie przez świat i poprzez konsumpcję zasilających swoje szeregi nowymi członkami.
Fan apokalipsy zombie w tym roku powinien być w pełni usatysfakcjonowany. Dla tej tematyki format serialowy jest, w moim przekonaniu, lepszy niż ten filmowy. Pozwala rozwinąć się historii w należyty sposób, wytwarza także odpowiedni, pełen marazmu klimat. Seriali o zombie ci u nas dostatek. Każdy znajdzie coś dla siebie.
 

Jak widać, sceneria jest w serialu co najmniej wakacyjna 

Ja skupię się jednak na serialu będącym spin-offem najpopularniejszego tasiemca o zombiakach. A ściślej – o szwendaczach. Akcja Fear The Walking Dead dzieje się w czasach, kiedy świat jeszcze stoi i wszyscy udają, że nic się nie dzieje (nie jest to więc postapo). Ale my – którzy dzielnie trwamy od kilku lat przy Ricku Grimesie doskonale wiemy, jak to się wszystko skończy.
Serial nie odpowiada na najbardziej palące pytania dotyczące zombie-apokalipsy, w rodzaju: jak do jasnej anielki do tego doszło? Skąd wziął się wirus? Dlaczego tak długo go ignorowano? Czemu media milczą? Choć z drugiej strony, jeśli nie jesteśmy akurat w nastroju do czepiania się, możemy uznać, że to przecież bez znaczenia. Bo najważniejsze i najbardziej fascynujące jest obserwowanie relacji międzyludzkich w czasach kryzysu humanizmu i bezwzględnej walki o przetrwanie.
 

Szwendacze w FTWD są wyraźnie świeższe. W końcu to początek

FTWD nie daje nam efektownych walk i sprawnego siekania zombiaczych głów. Daje nam jednak złowrogi i niepokojący klimat. Oto zaczyna się coś, co skończy się wybiciem (a raczej zjedzeniem) większości ludzi na Ziemi. To chyba najbardziej dramatyczny element w świecie wykreowanym przez Roberta Kirkmana. Nie obserwujemy bowiem naukowców, polityków, żołnierzy, nikogo kto miałby jakiś realny wpływ na to, co się dzieje. Wiemy, że niezależnie od przyczyny i od tego, czy w ogóle możliwe jest uratowanie świata – nasi bohaterowie są bezradni wobec końca. Chcąc nie chcąc muszą przyjąć niewygodne zasady gry.
Rick Grimes uwierzył w zagładę, bo zobaczył ją na własne oczy. Masę trupów – tych definitywnie martwych i tych spacerujących, opustoszałe domy, ślady walki, zakorkowane pustymi samochodami autostrady. Rodziny Travisa i Medison (główne postaci FTWD) muszą uwierzyć w apokalipsę, kiedy trawniki nadal są zadbane i wszyscy oddają się swoim rutynowym zajęciom. Tylko te dziwaczne doniesienia o bardzo agresywnych ludziach, którzy chyba zażyli jakiś nowy, groźny narkotyk… Ale kto by się tym przejmował, kiedy trzeba iść do pracy, na randkę, albo zajmować się zbuntowanym synem! Fear The Walking Dead pokazuje, jak łatwo przeoczyć koniec świata i to chyba jest najbardziej interesującym wątkiem w tym serialu.

Bohaterowie FTWD to bardzo miła patchworkowa rodzinka

Obawiam się, że kolejne sezony będą po prostu kolejną wariacją na temat survivalu, z jakim mamy do czynienia w The Walking Dead. A szkoda, ja wolałabym obserwować ten okres między pacjentem 0 a totalną katastrofą. Nie mniej jednak te 6 odcinków pierwszego sezonu oglądało mi się niezwykle przyjemnie. Bohaterowie zdobyli moją sympatię nawet szybciej niż ekipa Ricka i naprawdę przejmowałam się ich losami. To akurat Kirkman potrafi robić dobrze – tworzyć postaci, na których nam zależy. Bonus FTWD jest taki, że ma całkiem sensownych bohaterów nastoletnich. Tak, jak sobie przypomnę kibicowanie szwendaczom w ostatnim sezonie TWD, by wykończyły irytujące dzieci Jessie lub wiecznie niezadowoloną Enid, to z nostalgią wzdycham do Nicka, Chrisa i Alicii.
Muszę jednak przyznać uczciwie, że ci, którzy uwielbiają hordy zombie przemieszczające się na ekranie na pewno nie polubią Fear The Walking Dead. Szwendaczy jest tu niewielu, choć finał nieco nam tę absencję wynagradza. Ale odkąd w tym uniwersum chodzi o zombiaki?
Jeśli więc:
  • pod koniec roku macie ochotę na koniec świata,
  • tęsknicie za The Walking Dead,
  • macie dość The Walking Dead,
  • chcecie zobaczyć serial o zombie, w którym ludzie zamiast z maczetą podchodzą do zombiaka z telefonem komórkowym
to gorąco polecam! Spokojnie zdążycie do końca roku.