Mindhunter 2 sezon – recenzja

Mindhunter sezon 2 recenzja

Premiera 2 sezonu Mindhuntera na Netflixie przeszła właściwie bez echa. Taki to już chyba urok ery serwisów streamingowych. Zamiast wielkiego serialowego wydarzenia mamy po prostu jeszcze jeden punkt na liście seriali powracających. Niektórzy tę premierę wyłapali, wielu pewnie umknęła. Jeśli więc zastanawiacie się, czy powrócić na Wydział Behawiorystyki FBI, to ta recenzja powinna rozwiać wasze wątpliwości. Bo Mindhunter nadal jest bardzo dobrym serialem.

Potencjał do binge watchingu: 8/10

Ponieważ od premiery 2 sezonu Mindhuntera minęły już ponad 2 tyg, a ja do tej pory nie napisałam nic o moich wrażeniach, pewnie nikt mi nie uwierzy, że sezon obejrzałam w całości w dokładnie tym samym dniu, w którym ukazał się na Netflixie.  I właściwie w tym przydługim zadaniu zawiera się moja rekomendacja. Jeśli serial wciąga tak, że rzucam wszystko i binge watchuję przez cały dzień, to znaczy, że twórcy zrobili dobrą robotę.

Na 1 sezon Mindhuntera czekałam z niecierpliwością, na 2 już mniej. Przede wszystkim dlatego, że od pewnego czasu już po prostu nie czekam na seriale – dzięki platformom streamingowym mamy taki zapas treści do oglądania, że jesteśmy w stanie jakoś zapełnić sobie czas do premiery kolejnego sezonu. Właściwie to Netflix nawet mnie trochę zaskoczył premierą nowego sezonu serialu Finchera (przy okazji uświadomiłam sobie, że nie lubię tak długich przerw między sezonami, bo po prostu trudno mi zapamiętać, co się wydarzyło w poprzednim).  No ale do rzeczy.

Drugi sezon Mindhuntera ogląda się lepiej niż jedynkę

To, co działało w pierwszym sezonie, działa i w tym. Wciąż bardzo mocną stroną dzieła Finchera jest wątek wywiadów z seryjnymi mordercami. I chociaż nadal możemy czuć lekki niedosyt, bo chciałoby się więcej, to każda tego typu scena w serialu to majstersztyk. A dodać należy w tym miejscu, że w 2 sezonie dostaliśmy Charlesa Mansona. Scena rozmowy z nim jest jedną z najlepszych w serialu.

Praca agenta Tencha zaczyna odciskać bardzo złowrogie piętno na jego rodzinie.

Innym plusem nowego Minduntera jest skupienie się na życiu prywatnym agenta Billa Tencha. Może to zasługa jego creepy dziecka, a może po prostu Tench jest bardziej interesującą i złożoną postacią niż ambitny, młody agent Ford.

Chaos pracy w FBI – chaos na ekranie

Kilka rozwiązań zaproponowanych przez Finchera nie było idealnych, jednak można to twórcy wybaczyć, zwłaszcza, że serial ma mieć ponoć 5 sezonów. Widzimy w nowym Mindhunterze kilka wątków, które zaczynają się, a potem nie są kontynuowane – jak na przykład ataki paniki Holdena lub też sprawa zagadkowego mordercy z początków każdego odcinka. W ogóle Mindhunter wydaje mi się takim serialem, który mógłby mieć spokojnie 7-8 sezonów. Scenariusz wygląda jak roboczo rozpisany na kilka lat, a potencjał rozwinięcia tej historii jest po prostu ogromny. Z ostatnich doniesień Hollywood Reporter wiemy, że Fincher planuje jeszcze przynajmniej 3 sezony. To i tak dobrze, biorąc pod uwagę nową politykę Netflixa, by seriale były ogólnie krótsze, zarówno jeśli chodzi o odcinki, jak i sezony. Oby Netflix miał taką samą ochotę na kontynuacje, jak sam reżyser.

Holden Ford nadal wykazuje zaangażowanie i entuzjazm, charakteryzujący ludzi dopiero zaczynających swoją karierę zawodową.

Chaos panujący na ekranie może w pewnym momencie nieco męczyć. Z drugiej jednak strony widać wyraźnie, że serial chce oddać realia pracy w FBI – niemożność skupienia się na jednym zadaniu, wieczne wyjazdy, pośpiech, usilne próby dawania rady na wielu polach (próby, jak w przypadku Tencha i dr Carr, nie do końca udane), a w końcu częste walenie głową w mur biurokracji i braku inicjatywy innych funkcjonariuszy.  Druga część sezonu, skupiająca się na rozwiązaniu sprawy morderstw dzieci z Atlanty nieco się dłuży i zdecydowanie wolałabym, żeby agenci powrócili do cel i rozmów z mordercami.  Z resztą, podobne odczucia miała dr Carr, która w tym sezonie sama postanowiła przeprowadzać wywiady, podczas gdy Tench i Ford próbują dotychczasową wiedzę dotyczącą profilowania wdrożyć przy toczących się sprawach kryminalnych. Chociaż nie zostałam wielką fanką osobistego wątku dr Carr, to jej zaangażowanie w pracę oraz zmiana sposobu myślenia na temat badań, były bardzo interesujące.

Dr Carr próbuje sama przeprowadzać wywiady z mordercami. Przy okazji uświadamia sobie, że w takich sytuacjach nie sposób trzymać się żadnego schematu i scenariusza.

Ostatni minus, jaki przychodzi mi do głowy to bardzo dziwnie dobrana muzyka, w wielu momentach niepasująca do scen. Ja wiem, że twórcy chcieli wprowadzić niepokojący nastrój, ale serio – po co nam złowieszcza muzyka podczas zupełnie normalnej sceny, która nie kończy się żadnym mrocznym plot twistem?

To kiedy 3 sezon?

Mam nadzieję, że na 3 sezon Mindhuntera nie będziemy musieli tak długo czekać. Serial nadal robi bardzo dobre wrażenie, zwłaszcza na tle coraz bardziej średnich produkcji Netflixa. Jeśli w 1 sezonie irytował was Holden Ford, to nie musicie się obawiać – twórcy dają nam trochę odpocząć od młodego agenta.  Dostajemy za to wgląd w życie Billa Tencha. Wątek jego problemów z adoptowanym synem jest naprawdę mroczny i wciągający. Jednak najjaśniejszym punktem produkcji nadal są wywiady z seryjnymi mordercami (warto dodać, że wybory castingowe są naprawdę fenomenalne – wystarczy porównać zdjęcia prawdziwych sprawców z ucharakteryzowanymi aktorami – podobieństwo jest co najmniej niepokojące!). Jeśli jeszcze nie wróciliście do Minduntera to zdecydowanie warto – nie pożałujecie.

 

Dajcie znać, czy 2 sezon Minduntera podobał wam się, tak samo, jak mnie!