Ten niepozorny film to tak naprawdę wielkie wydarzenie w historii MCU. Spider-Man to superbohater, który pod względem istotności i wagi w historii komiksu może spokojnie stać koło takich bohaterów jak Batman czy Superman. Jak wyszła pierwsza odsłona przygód Człowieka-Pająka?
Udana randka
Moja arachnofobia zna tylko jeden wyjątek – Pajęczaka w wydaniu Petera Parkera. Mam sentyment do tej postaci. W końcu spędziłam z nią wiele godzin dziecięcego gapienia się w telewizor. Pamiętam też dziecięce podekscytowanie na wieść o pierwszym filmie Raimiego. I wstydliwe odwracanie wzroku na scenie namiętnego, deszczowego pocałunku do góry nogami. Tyle lat minęło, superbohaterskie kino odbiło się od dna i przeżywa złoty okres. A Spider-Man w końcu dostał naprawdę dobry film.
Wiecie, jak ogromną jestem fanką wszelkich produkcji Marvela. Od czasów pierwszych Avengersów chodzenie do kina na kolejne odsłony MCU uważam za swój podstawowy, geekowski obowiązek. Ale lata lecą i trudno mi utrzymać taki sam poziom entuzjazmu i zaangażowania emocjonalnego. To trochę tak, jak z zakochaniem. Pierwsze motylki w brzuchu, chichoty i maślane oczy robione do każdego niemal superbohatera już dawno za mną. Podczas seansu Age of Ultron zaliczyliśmy z Marvelem pierwsze nieporozumienie. Ale zasadniczo nasz związek jest trwały i stabilny. Zawsze z radością idę na kolejną randkę.
I randka z Homecoming była bardzo udana. OK – to nie jest film z którego wychodzi się z licem oblanym rumieńcem i chęcią spędzenia kolejnego kwartału na tumblrze (czytając fanfiki i przeglądając fanarty). Ale i tak jest dobrze.
Co da się lubić w filmach Marvela?
Zasadniczo, filmy Marvela dzielą się dla mnie na trzy grupy.
- Filmy, które lubię ze względu na akcję/przygodę/fabułę – do tej kategorii zaliczam na przykład Avengers albo filmy z Capem
- Filmy, które lubię ze względu na bohaterów – tutaj jest miejsce dla tych obrazów, które może nie ujęły mnie plot twistem, ale za to miały cudownych bohaterów, jak Thor albo Ant-Man
- Mix dwóch powyższych – z tego połączenia wychodzą najlepsze filmy Marvela. Takie jak pierwsza część Strażników Galaktyki lub Iron Mana.
Spider-Mana zaliczam do tej drugiej grupy, bowiem Peter Parker jest postacią tak uroczą, że naprawdę trudno mu nie kibicować w jego superbohaterskich początkach. A tak nawiasem: czekam na robaczy duet Scott Lang + Peter Parker. Mógłby być to np. film o pokonywaniu przeciwników… urokiem osobistym. Serio, w moim rankingu najbardziej sympatycznych (super)bohaterów MCU ta dwójka zajmuje dwa pierwsze miejsca.
Solidny standard z nutką świeżości
Co do akcji, to ta jest raczej standardowa i właściwie nie ma w Homecoming momentów wielkich zaskoczeń. Nie jest to jednocześnie – chwała ci Marvelu! – kolejne origin story. Producenci słusznie uznali, że wszyscy kojarzą wujka Bena i tekst o wielkiej mocy z którą wiąże się wielka odpowiedzialność. Zamiast walić nam tym po oczach po raz enty, postanowili ograć tę historię inaczej. Peter ma już swoje moce od jakiegoś czasu, a dzięki wsparciu Tonego Starka może rozwinąć swój pajęczy potencjał. Jednak łapanie złodziei rowerów przestaje mu wystarczać i niczym rasowa księżniczka Disneya, zaczyna chcieć WIĘCEJ. Tyle, że to więcej ciężko ogarnąć. Szczególnie, jak ma się 15 lat i szkołę na głowie. I to właściwie jest jedyna nowość, jaką wnosi Spider-Man do filmowego uniwersum Marvela. Nasz bohater jest bardzo młody, więc jego problemy i życie osobiste odbiega od tego, co do tej pory widzieliśmy u naszych ukochanych, podstarzałych herosów.
To, co się jednak nie zmieniło to… czarny charakter. Spider-Man musi się w końcu mierzyć z przeciwnikiem typowym zwłaszcza dla filmów z Iron Manem. Tak, Bird Man (ekhm, Vulture znaczy się) to kolejny członek grupy pt. Tony Stark zrobił mnie w balona i teraz jestem zły. Muszę przyznać, że jak kocham TS miłością głupią i absolutnie nieracjonalną, to jednak nie ma w MCU drugiego bohatera, który byłby twórcą większej ilości zła na świecie niż nasz playboy i filantrop. Probsy dla Starka, że stara się naprawiać swoje błędy, ale jakoś tak po drodze… ciągle je popełnia.
Nie mniej jednak Robert Downey Jr. dodaje uroku wszystkim produkcjom Marvela i tu też błyszczy jak miliony monet. Jego czas ekranowy jest cudownie wyważony – to nadal jest film o Peterze (chociaż jego podziw i szacunek dla Iron Mana jest dość istotnym elementem fabuły).
Homecoming ma dwie sceny po napisach, ale dla wszystkich, którzy czekają na uchylenie rąbka tajemnicy dotyczącej Infinity War lub Ragnaroku Marvel przygotował absolutnie rozbrajający trolling. Naprawdę warto zostać do końca!
To co – warto iść?
W sumie po raz kolejny zastanawiam się, co takiego napisać w podsumowaniu notki dotyczącej filmu Marvela. Że warto iść? Banał. Od lat wiadomo, że na MCU chodzić nie tylko warto, ale i trzeba – jeśli nie chce się zostać na marginesie popkulturowego świata. Spider-Man to film fajny. Po prostu. Fajny, jak jego bohaterowie. Na spektakularne akcje Peter ma jeszcze czas. Ale, żeby nie było – warto zdać sobie sprawę z tego, że Pająk jest jedną z najważniejszych komiksowych ikon. Koncepcja tego bohatera była rewolucją w świecie komiksu. Nigdy wcześniej superbohaterowie nie zostali pokazani w ten sposób. Nigdy też wcześniej superbohaterem nie był nerdowaty nastolatek z wiecznymi finansowymi problemami. Powrót Spider-Mana do marvelowskie rodziny to naprawdę coś i chociażby dlatego ten film nie może wam umknąć!